poniedziałek, 5 maja 2014

Chapter 2

Harry's P.O.V.

- Harry musisz iść! Potrzebuje moich marchewek!-krzyczał Louis praktycznie wyrzucając mnie za drzwi.
Jaki był jego problem?
- Lou, naprawdę nie chcę nigdzie dzisiaj iść. Poprostu chcę trochę pospać. Naprawdę. Ktokolwiek przychodzi, nie będę z nim rozmawiał, przysięgam.
Louis prychnął i skrzyżował ramiona na piersi.
- Ja... To jest... Nie możesz. To... buldożer, teraz wyjdź..
Wpatrywałem się w niego przez chwile po czym wybuchnąłem śmiechem.
- Oh Lou. Jesteś zbyt słodki.  Teraz poważnie. Co to za dziewczyna? Wisisz na telefonie i rozmawiasz z nią cały czas. Wiem, że to ona.
Louis zbladł.
- Tak! To dziewczyna. I będzie tu wkrótce wiec PROSZĘ idź. Zrobię... zrobię wszystko co będziesz chciał przez cały jutrzejszy dzień jeśli zostawisz mieszkanie dla mnie tego popołudnia.- błagał.
Zgodziłem się. Skoro był tak zdesperowany żeby trzymać ją z daleka ode mnie więc zgoda.
- Dobra, wychodzę. Tylko pozwól mi założyć buty.
Powłóczyłem się do mojego pokoju, złożyłem jakieś buty i fioletową bluzę Jack'a Wills'a przed tym jak zostanę wyrzucony na mróz. Lou siedział niespokojnie w salonie przygryzając wnętrze policzka. Robił to jedynie gdy bardzo się denerwował.
- Boo co jest?- zapytałem podchodząc bliżej, jego oczy się rozszerzyły.
- P-powinieneś już iść.- powiedział szybko pędząc przez pokój.
Zgodziłem się. To było... dziwne.
- Na razie.- wymamrotałem otwierając drzwi.
Otworzyłem je ale siła odepchnęła je ponownie i do środka wturlała się mała dziewczynka.
- Przepraszam kochanie!- krzyknąłem, podniosłem ja i znów stała. Patrzyła na mnie zaciekawiona swoimi, jasnymi, zielonymi oczami, jej loki skakały we wszystkie strony przez wiatr. Jej policzki były zaróżowione i mogłem zobaczyć w nich niewielkie dołeczki.
- Tata?!- krzyknęła po dłuższym przyglądaniu mi się.
Spojrzałem zdezorientowany na kobietę za nią. Dlaczego ta dziewczynka myślała...
Przestałem myśleć gdy ją zobaczyłem. Te przenikliwe szare oczy, otoczone długimi rzęsami. Gęste, czarne loki. Pulchne, zachwycające, czerwone usta. Blada skóra, twarz pozbawiona koloru.
- Cześć Harry.- wymamrotała sięgając po dziewczynkę, która stała przede mną.
- Tata?- zapytała ponownie, wskazując na mnie.
- Tak... tata.- powiedziała Lucy przyciagając ją bliżej.
O co tutaj do cholery chodzi?

Lucy's P.O.V.

- M-musimy iść- wyjąkałam i prześlizgnęłam się obok niego, zatrzaskując drzwi pomiędzy nami.
Lou był w salonie, uśmiechnął się ale wyglądał na zestresowanego.
- HarryjąwidziałiponiekądpowiedziałamBelliżejestjejojcem.- wymamrotałam szybko gdy postawiłam Bella'ę na ziemi.
Louis wytrzeszczył oczy.
- Co?! Myślałem, że nie chcesz żeby wiedział!
- Bo nie chciałam. Ona... ona zobaczyła go, powiedziała 'tata', spanikowałam i powiedziałam, że to on. Boże Lou co ja teraz zrobię? On mnie rozpoznał!
Lou nieznacznie zachichotał.
- Oczywiście, że cię rozpoznał. Nie zmieniłaś się. Oczywiście, że cię pamięta. Był w tobie zakochany Luce. Bardzo zakochany.
Pamiętam te dni. Nastoletnie dni, kiedy każdy kolejny był przygodą, w szczególności z moim chłopakiem; znanym na całym świecie Harry'm Styles'em. Życie było wtedy o wiele prostsze...
- Kiedy do cholery zamierzałaś mi powiedzieć?- usłyszałam jak ochrypły głos ryknął z holu.
Stał tam; na twarzy miał wypisane zranienie, zmieszanie i złość. Bella stała, uśmiechając się do niego.
- Tata!- powiedziała ufnie, była taka szczęśliwa... to aż bolało.
Harry spojrzał  na nią i jego oczy trochę złagodniały. Podbiegła bliżej i zaczęła skakać z wyciągniętymi rączkami. Podniósł ją tak jak ja to robiłam i pocałował ją w policzek ponownie powtarzając moje zachowanie. Bella przytuliła się do jego szyi tak jak kiedyś ja zwykłam to robić. Lou patrzył na to nieufnie.
- Ze wszystkich okrutnych rzeczy, które mi zrobiłaś.... trzymałaś moją córkę z dala ode mnie?- zapytał ostro, pocierając plecy Belli.
Nie odezwałam się.
- Myślała, że robi dobrze.- bronił mnie Lou.
Uwaga Harry'ego skupiła się na nim.
- Ty...wiedziałeś. Mój NAJLEPSZY PRZYJACIEL wiedział, że mam córeczkę i nie powiedział mi o tym? Jak mogłeś mi to ZROBIĆ Lou?
Nie czekał na odpowiedź. Szybko się odwrócił i wyszedł w stronę srebrnego samochodu.
- HARRY!- krzyknęłam w pogoni za nim i moim dzieckiem. Moją córeczką.
Ale zanim zdążyłam go zatrzymać, odjechał. O mój Boże. Jeden wielki bałagan.
___________________________________________________________________________
Miał się pojawić wcześniej ale pisałam egzaminy dlatego dopiero teraz :D

FROZEN Xx.